niedziela, 26 czerwca 2016

,,Brat" - Twórczość własna #2

Witajcie po tygodniowej przerwie! Mamy wakacje i przewiduję, że niestety moje posty będą pojawiały się rzadziej niż w roku szkolnym, ale raz w tygodniu to moje minimum! :)

    Zwracam się dzisiaj do was z moją twórczością, opowiadaniem, jakim jest "Brat". Jest to dopiero początek historii, być może nie jest on bardzo ciekawy ani adekwatny do tytułu, ale wszystko się później objaśni. Umówmy się, że kolejną część zamieszczę, gdy będzie jakieś wyraźne zaciekawienie tym opowiadaniem (ok. 10-15 wyświetleń). Nie obiecuję, że w tym tygodniu coś zapiszę, gdyż planuję wyjazd, ale na pewno nie ominie nas 3. ,,Niedziela z Potterem". Miłego czytania.

Brat
         Szedłem powoli ku morzu, nie wiedząc, co mnie czeka. Bałem się, że zaraz padnę ze zmęczenia. Już drugi raz byłem blisko śmierci.
- Szybciej, ślamazaro! – wrzeszczał tłum.
         - Pośpiesz się! Co, już nie możesz?
         - No, dalej, słabeuszu!
Ciężko iść na kolanach w ciemnościach nocy, w towarzystwie tak niemiłych komentarzy.
         Pomimo wrzasku tłumu, w oddali słychać było szum morza. Kocham je, ale tym razem woda mogła być wyrokiem śmierci. Przed plażą leżały porozbijane szklane butelki. Musiałem przez nie przejść, aby dostać się na plażę.
To nie przypadek, że muszę męczyć się już drugą noc. Wszystko zostało zaplanowane. Ale dlaczego ja? – zastanawiałem się w głębi duszy.
Nagle całą grupę wyprzedziło dwóch mężczyzn. Pobiegli w kierunku morza.
         Przez kilkanaście minut, walcząc z bólem i lękiem przed dalszą wyprawą, przeszedłem po szkle do plaży.
         - Poszukuję czterech śmiałków, którzy zaniosą tego delikwenta trzy mile na zachód i zakopią we wskazanym miejscu – mówił o mnie ze spokojem i pewnością Simon Turkleyer.
         Kojarzyłem gościa. Poznałem po ochrypłym, ciemnym głosie. Chodził do klasy z moim, dwa lata starszym ode mnie, bratem. Byli dobrymi kolegami, może nawet i przyjaciółmi. Byli. 5 lat temu mój rodzony brat, Thor, zamordował żonę Simona, Anabelle. Była piękną kobietą. Mój brat siedział za kratami, szkoda mi go, wiadomo, ale z drugiej strony, należało mu się.
         Chętnych nie brakowało. Nie minęło pół minuty, a już nieśli mnie na swych ramionach. Znacznie szybciej pokonali te trzy mile, aniżeli ja przeczłapałem półtorakilometrowy las, docierając do plaży.
         Nie pamiętałem dokładnie, co działo się dalej. Czułem chłód i wilgoć piasku. Dziwne uczucie, zwłaszcza kiedy jest się prawie nagim.

Ciąg dalszy nastąpi. Pozdrawiam,
Wiktor 

3 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie!

    High Five!
    http://fridayp.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. obserwuje
    http://fashionblackqueen.blogspot.com/ możesz zaobserwować :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek: „Brat” to tytuł całości, czy tylko tego fragmentu? :D
    Ogólnie jest okay, złapałam tylko jeden błędny przecinek („No, co, już nie możesz?” – nie powinno go być przed „co”) Ale też ja sama mam z nimi problem, więc mogłam przeoczyć. Jednak wydaje mi się, że poza tym drobnym potknięciem i powtórzeniami słowa „plaża”, tekst nie ma innych błędów.
    Powtórzę to, co powtarzam wszystkim wokoło, a do czego sama niezbyt się stosuję: OPISY! Uwielbiam wszelkie opisy i moja dusza krwawi, gdy jest ich mało, albo są bardzo ubogie. Tutaj miałeś naprawdę szerokie pole do popisu. Fabuła wydaje się fajnie zarysowana, zaciekawiło mnie co doprowadziło do tej sceny, co się działo poprzedniej nocy i całe wydarzenie z Thorem (tak btw gdy przeczytałam „Thor” od razu zobaczyłam jego marvelowską wersję i historię, więc nagle zaczęłam się obawiać, że narratorem jest tu Loki, ale on by sobie nie pozwolił na takie traktowanie ;) Na razie to bardziej kilka iskier, niż trawiący mnie ogień ciekawości, ale jak na tak krótki tekst i tak jest dobrze. Nie można nic powiedzieć o bohaterach, bo zwyczajnie jeszcze ich nie ma.
    Za to z rozkoszą rozpiszę się na temat narracji. Musisz mi wybaczyć, bo sama pisze w pierwszej osobie i od jakiegoś czasu pochłaniam nieprawdopodobne ilości tekstów i poradników. Mam nadzieję, że wpłynęło to na poprawę mojego stylu. No nie ważne. W każdym razie: charakterystyczną cechą tej narracji, jest to, że siedzimy „w głowie” narratora. A on myśli i czuje. Ciągle. Trochę mi tu tego brakuje. Chciałabym poczytać więcej o jego przemyśleniach, odczuciach. O tym, że go boli, że jest na przykład zimno, słychać szum fal, czuć charakterystyczny zapach morza, no nie wiem, cokolwiek! Im więcej takich rzeczy tym tekst wydaje się bardziej wiarygodny. Trzeba też złapać tok myślenia charakterystyczny dla danej postaci. Właśnie dlatego pierwsza osoba wbrew pozorom jest trudna.
    Podsumowując: Nie ma prawie żadnych błędów „technicznych”, dobrze byłoby rozbudować opisy. Generalnie tekst jest dość krótki, więc nie można wiele o nim powiedzieć. Gdybym miała go ocenić w skali od jeden do dziesięć, zdobyłby 4 i 1/3 ;)
    Z chęcią poczytam dalszą część tej historii :D

    OdpowiedzUsuń