Zwracam się dzisiaj do was z moją twórczością, opowiadaniem, jakim jest "Brat". Jest to dopiero początek historii, być może nie jest on bardzo ciekawy ani adekwatny do tytułu, ale wszystko się później objaśni. Umówmy się, że kolejną część zamieszczę, gdy będzie jakieś wyraźne zaciekawienie tym opowiadaniem (ok. 10-15 wyświetleń). Nie obiecuję, że w tym tygodniu coś zapiszę, gdyż planuję wyjazd, ale na pewno nie ominie nas 3. ,,Niedziela z Potterem". Miłego czytania.
Brat
Szedłem powoli ku morzu,
nie wiedząc, co mnie czeka. Bałem się, że zaraz padnę ze zmęczenia. Już drugi
raz byłem blisko śmierci.
- Szybciej, ślamazaro! –
wrzeszczał tłum.
- Pośpiesz się! Co, już nie możesz?
- No, dalej, słabeuszu!
- Pośpiesz się! Co, już nie możesz?
- No, dalej, słabeuszu!
Ciężko iść na kolanach w
ciemnościach nocy, w towarzystwie tak niemiłych komentarzy.
Pomimo wrzasku tłumu, w oddali słychać było szum morza. Kocham je, ale tym razem woda mogła być wyrokiem śmierci. Przed plażą leżały porozbijane szklane butelki. Musiałem przez nie przejść, aby dostać się na plażę.
Pomimo wrzasku tłumu, w oddali słychać było szum morza. Kocham je, ale tym razem woda mogła być wyrokiem śmierci. Przed plażą leżały porozbijane szklane butelki. Musiałem przez nie przejść, aby dostać się na plażę.
To nie przypadek, że muszę
męczyć się już drugą noc. Wszystko zostało zaplanowane. Ale dlaczego ja? –
zastanawiałem się w głębi duszy.
Nagle całą grupę
wyprzedziło dwóch mężczyzn. Pobiegli w kierunku morza.
Przez kilkanaście minut, walcząc z bólem i lękiem przed dalszą wyprawą, przeszedłem po szkle do plaży.
- Poszukuję czterech śmiałków, którzy zaniosą tego delikwenta trzy mile na zachód i zakopią we wskazanym miejscu – mówił o mnie ze spokojem i pewnością Simon Turkleyer.
Kojarzyłem gościa. Poznałem po ochrypłym, ciemnym głosie. Chodził do klasy z moim, dwa lata starszym ode mnie, bratem. Byli dobrymi kolegami, może nawet i przyjaciółmi. Byli. 5 lat temu mój rodzony brat, Thor, zamordował żonę Simona, Anabelle. Była piękną kobietą. Mój brat siedział za kratami, szkoda mi go, wiadomo, ale z drugiej strony, należało mu się.
Chętnych nie brakowało. Nie minęło pół minuty, a już nieśli mnie na swych ramionach. Znacznie szybciej pokonali te trzy mile, aniżeli ja przeczłapałem półtorakilometrowy las, docierając do plaży.
Nie pamiętałem
dokładnie, co działo się dalej. Czułem chłód i wilgoć piasku. Dziwne uczucie,
zwłaszcza kiedy jest się prawie nagim.Przez kilkanaście minut, walcząc z bólem i lękiem przed dalszą wyprawą, przeszedłem po szkle do plaży.
- Poszukuję czterech śmiałków, którzy zaniosą tego delikwenta trzy mile na zachód i zakopią we wskazanym miejscu – mówił o mnie ze spokojem i pewnością Simon Turkleyer.
Kojarzyłem gościa. Poznałem po ochrypłym, ciemnym głosie. Chodził do klasy z moim, dwa lata starszym ode mnie, bratem. Byli dobrymi kolegami, może nawet i przyjaciółmi. Byli. 5 lat temu mój rodzony brat, Thor, zamordował żonę Simona, Anabelle. Była piękną kobietą. Mój brat siedział za kratami, szkoda mi go, wiadomo, ale z drugiej strony, należało mu się.
Chętnych nie brakowało. Nie minęło pół minuty, a już nieśli mnie na swych ramionach. Znacznie szybciej pokonali te trzy mile, aniżeli ja przeczłapałem półtorakilometrowy las, docierając do plaży.
Ciąg dalszy nastąpi. Pozdrawiam,
Wiktor